Obserwatorzy

czwartek, 2 maja 2019

Strata

Utrata kogoś bliskiego jest na prawdę bardzo bolesna. Nie potrafimy sobie nawet tego wyobrazić. Jednak musimy zaakceptować fakt, że jesteśmy ludźmi i kiedyś nastąpi czas że zaczniemy tracić tych których kochamy. Jak się z tym zmierzyć? Mi pomogła wiara że bliska mi osoba trafiła do wspaniałego miejsca, lepszego niż ziemia, że nie musi się już męczyć na tym świecie. Czułam się z tą myślą lepiej, nie przestałam tęsknić bo nie jest to takie proste, ale tęsknota przestała być aż tak rozpaczliwa. Czas jest następnym cudownym lekarstwem na przyzwyczajenie się do braku kogoś dla nas ważnego. Pozwala nam się uporać z naszym smutkiem, czasem nawet z poczuciem winy, osamotnieniem. Utrata bliskiego jest trudna, powinniśmy dac sobie czas na opłakanie tej osoby, na odpowiednią żałobę I akceptacje tego co się wydarzyło. Tak długo jak pamiętamy o bliskich tak długo będą żyć w naszych wspomnieniach i sercach.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Od nowa

Teraz żyję na nowo... Mam cele, pragnienia, dążę do nich mimo zmęcznia i przytłoczenia. Pewne rzeczy, osoby oraz sytuacje daja mi ogromną siłę, aby żyć i cieszyć się tym co mam.Każdy tego potrzebuje, każdy szuka cudownego leku na samotność, poczucie besilności, beznadziejności i smutku. Smutek... na niego nie ma lekarstwa, on zawsze jest w naszym życiu. Po cudownych dniach zawsze następują te gorsze, ale właśnie po to one są, aby później potrafić docenić te wspaniałe. Wizja tak pozytywna wciąż trudna do zrozumienia, bo gdy jestesmy smutni boimy się że tak bedzie już na zawsze. Nie musi tak być... Powinniśmy znaleść w swoim życiu to co docenimy, co uznamy za ważne i będziemy się cieszyć gdy to osiągniemy. W koncu ja to zobaczyłam bo wielu latach męczenia się. Nie udało się zlikwidować wszystkich negatywnych uczuć, ale czuję że dzięki nimi jestem silna. Jestem na tym świecie, dalej funkcjonuję, więc już jedną wojnę wygrałam w swoim życiu - wojnę sama ze sobą.

niedziela, 22 października 2017

Pustka

Wstaje codziennie, o podobnych porach. Otwieram oczy i patrze w sufit. Nie czuje niczego, tylko pustkę. Dźwięk budzika jest tak odległy, dociera do mnie ledwo jak przez mgłę. Obraz mam nadal rozmazany jak zawsze zanim ubiorę okulary. Powoli wstaje by nie zachwiała się moja równowaga. Kierunek łazienka, trzeba się doprowadzić do względnego porządku. By nikt nie widział tego wszystkiego co się dzieje w mojej głowie. Zaczynam się maskować: podkład, puder, cienie, maskara, szminka. Po kolej i staranie. By nie było widać worów pod oczami, opuchniętych oczu. Wyrównuje koloryt twarzy by nic się nie odznaczało. Teraz czas na ubiór, wracam do pokoju i otwieram szafę. Głównie ciemne ubrania. Czerń- mój ukochany kolor. Koszulka jasna, spodnie ciemniejsze. By nie zwracać na siebie uwagi. Bo po co? Szybkie spakowanie plecaka, małe śniadanie i do szkoły. Kolejny dzień wśród rówieśników. Chodź wolałabym położyć się znów do łóżka. Nie wiem czemu czuje się tak źle, nie zrozumiana, samotna. Nawet otoczona ludźmi jestem odosobniona. Jestem niedaleko już szkoły trzeba sie ogarnąć. Nakładam na twarz uśmiech. Szeroki i tak bardzo nieszczery. Moja maska by nikt nie pytał i zaczepiał. "Wszystko okej?", "Co ci jest?", "Zawsze jesteś uśmiechnięta. Dobrze że jesteś taka pozytywna." Ciągle to słyszę. I niczego nie czuje, jak zawsze. Jestem całkowicie obojętna. W duchu śmieje sie jak łatwo zmylić ludzi, jak bardzo wierzą w pozory. Każdy uważa że jestem idealną uczennicą: dobre oceny, uśmiechnięta, zawsze powie "dzień dobry", nie przeklina, chodzi do szkoły i zawsze ma usprawiedliwione godziny. BŁĄD! Nie jestem taka to pozór. By nikt nie zwracał na mnie uwagę. Doskonała przykrywka. Zanim wejdę do szkoły skręcam do lasku, trzeba odetchnąć świeżym powietrzem. Bzdura, idę zapalić jak co dzień i na każdej przerwie. Okej... Trzeba iść, za niedługo lekcje. Wchodzę do szkoły, już z wejścia witam się z koleżankami i uśmiecham się szeroko. Cieszę się, że są tak bardzo nie świadome tego co czuję. Dzwonek... Czas by pokazać jaka to nie jestem inteligentna, zgłaszanie się i odpowiadanie to dla mnie pestka. Nie staram się za bardzo, by coś umieć, ja już to umiem. Odliczam jedynie minuty do końca tego dnia, by znów wrócić do swojego kochanego łóżka i nie wstawać. Tak wygląda moje życie, cały czas i bez przerwy. Szare, nudne życie. Jest tylko kilka rzeczy co pomaga mi zwalczać tą rutynę. Książki, muzyka i kartka. Czytam wszystko, oprócz romansów. Horrory, kryminały, thrillery i wiersze pochłaniam. Słucham muzyki naprawdę dużo i cały czas, nie od łączny element mojej duszy. A kartka jest po to by rysować lub pisać. Często jest to coś smutnego i przygnębiającego. Doskonale pasującego do mnie. Koniec lekcji... w końcu. Z jednej strony cieszę się, a z drugiej nie, bo czeka mnie powrót do domu. W którym nie lubię przebywać. Nigdzie nie ma dla mnie miejsca, no chyba że w moim łóżku. Tam zawsze zastaje ciepło. Chwytam powoli za klamkę z nadzieją że mamy nie ma w domu. Szlak! Drzwi są otwarte, wiec jest. Powoli wchodzę, zdejmuję buty i kurtkę. Od razu przemykam do pokoju i się zamykam. Mój azyl. W końcu sama. Włączam muzykę i zaczynam odrabiać lekcje. Niczego więcej nie potrzebuję. Nie czuje głodu, mimo że jadłam tylko śniadanie. Nie jestem spragniona, chodź piłam również tylko rano. Najważniejsze jest to że jestem w końcu sama. Może to źle, że tak bardzo odsuwam się od ludzi, ale tak musi być. Taka już jestem. Bo nawet jak jestem przy nich czuję pustkę...

Strata

Utrata kogoś bliskiego jest na prawdę bardzo bolesna. Nie potrafimy sobie nawet tego wyobrazić. Jednak musimy zaakceptować fakt, że jesteśmy...

Jaką muzyke lubisz?